byliśmy na spóźnionych urodzinach u brata mojego osobistego. daję bartowi bitej śmietany - nie, biszkopta z tortu - nie... aż przyszła zimna płyta... i bart ujrzał pomidory! ludzie pomidory! dałam mu plaster na talerz i było 20 minut spokoju, bo on delektował się pomidorem. może go i nie jadł tak dosłownie, ale zgniatał, ubijał i czasami wkładał do buzi. plasterek prawie zmikł. po pomidorze przyszedł czas na kiszone ogórki - 2 sztuki zostały wyssane do ostatniej kropli soku! kolejne 20 minut. to chyba jest sposób :)
1 komentarz:
a powiem Ci parówka w lewej i ogóras w drugiej to jest czad! len praktykuje to porannie.
Prześlij komentarz