poniedziałek, 27 lipca 2009

weekendowo


sobota, 25 lipca 2009

słowo na sobotę

piątek, 24 lipca 2009

pani na włościach...
mam już powoli tego dość - psy, podlewanie, koszenie, grabienie, plewienie... owszem lubię parę z tych rzeczy, ale tylko jak chcę, a nie jak muszę. poza tym być sama gospodynią w tak wielkim domu to samobójstwo! nie polecam!
dzisiaj stula 1000 dni jest żoną - życzę jeszcze duuuuzżżżoooo tych tysiączków! a wczoraj bart skończył 20 miesięcy.

sobota, 18 lipca 2009

wygrzebałam (i to dosłownie) dwie fajowe rzeczy - ratanowe półeczki. oto one


na razie martwię się co tam u stuli. zalane mieszkanie. koszmar. i to po świeżo zakończonym remoncie!!

niedziela, 12 lipca 2009

ciotki - spotkanie niespotykane
gdzie jest lato?
czy ktoś widział?!
proszę o informacje na temat zaginionego!!

czwartek, 9 lipca 2009

stara sosierka w nowym wydaniu

środa, 8 lipca 2009

WAKACYJE W TRZECH ODSŁONACH!
-etap pierwszy 230km trasy - 1 dzień - ostrów wielkopolski i wizyta u brata. ze zwiedzania miasta nici bo deszcz lał. za to zwiedziliśmy halę, która prawopodobnie za jakiśczas stanie się nową wielllgachną pracownią. super sprawa. coś wielkości naszego domu kultury plus piętro.
-etap drugi reszta trasy nad morze - 10 dni - gdy dotarliśmy przywitało nas słoneczko. było już po południu. warunki noclegowe fajne, w łazience był nawet przewijak. blisko plaży (rzut kamieniem) blisko miasta (dwa kroki) z grilem i placem zabaw. polecam!
pogoda przez te 10 dni słoneczna, chociaż czasem nas zaskakiwała anomaliami - w ciągu 10 minut z upalnego słońca mogła się zmienić w totalnie zamgloną. widziałam takie cośpierwszy raz w życiu. totalna mgła, absolutnie żadnej widoczności!!
bartowi opadła szczęka jak zobaczył morze. na początku bał się piasku i wody, potem tylko wody a pod koniec to już niczego!


zajadaliśmy super obiadki, lody i gofry z owocami (co oczywiście czuję w du.. ). mniam.

bliśmy w gąskach na latarni morskiej i w mielnie. na inne zwiedzania było nam szkoda słonecznych dni.

barta przez 5 dni męczyła biegunka spowodowana chyba zmianą klimatu bo zniknęła bez śladu. u lekarza jednak byliśmy. było jeszcze stłuczone kolano i 2 razy rozcięta warga, ale to normalne.







-etap trzeci w drodze powrotnej 3 dni - wesele - takie imprezy poza naszym rejonem zawsze zaczynają się późnym (jak dla mnie) popołuniem. ogólne zwyczaje bardzo podobne, tylko kolejność nie ta. najbardziej rozwala mnie podawanie tortu weselnego o 24.00, ale co kraj to obyczaj. impreza bardzo udana mimo że w pierwszy dzień poszłam spać z bartem o 23.00


jeszcze raz morze bałtyckie - ku pamięci :)







tada! jesteśmy! skrobnę coś wieczorkiem