niedziela, 31 stycznia 2010

bartosz ma dzisiaj 800 dni.
powolutku powracamy na normalne tory naszego życia. trzymam się, dzięki. w ciągu 4,5 roku pochowałam dwóch dziadków i dwie babcie. tym razem jednak było inaczej - wiem, że zrobiłam dla jej życia wiecznego wszystko co mogłam zrobić, dopilnowałam wszystkiego i wiem, że to nie poszło na marne i że patrzy na nas teraz z nieba.
mimo, że wiara w duchy, przychodzące do żywych nie jest zbytnio chrześcijańska to do mnie zawsze przychodzą. tym razem myślałam, że nie, a jednak. jako, że moja babcia była perfekcjonistką i musiała mieć pewność, że wszystko zostanie dopięte na ostatni guzik (nawet pogrzeb) musiała przyjść z ostatnim pytaniem - dlaczego na jej trumnie nie ma wiązanki? oczywiście, nie zapytała wprost tylko ja musiałam zgadywać o co jej chodzi, ponieważ w połowie suszenia włosów przestała mi działać suszarka. dopiero jak zapewniłam, że kwiaty są i nie musi się już niczym martwić mogłam dokończyć suszenie. dziwne? no ja tak już mam.

sobota, 30 stycznia 2010

środa, 27 stycznia 2010

RIP 27.01.2010r
proszę o modlitwę w intencji mojej babci [*]

wtorek, 26 stycznia 2010

dzisiaj nowy dzień - jest troszkę lepiej, chyba jej nie doceniałam. dzięki Bogu!

poniedziałek, 25 stycznia 2010

... chyba się poddała? bo jak wytłumaczyć fakt, że wczoraj normalnie rozmawialiśmy, a dzisiaj jest w stanie bardzo złym? byłam na chirurgii, wygląda okropnie, więc zrobiłam to co powinnam... sakrament chorych jest dla chorych i dodaje im siły i nadziei. mam taką nadzieję...
w sobotę swoje święto miała antosia, córeczka mojej przyjaciółki

piątek, 22 stycznia 2010

22.01.2010r - DZIEŃ DZIADKA i 80 urodziny babci Frani!
wczorajsza operacja babci udała się!!
moi dziadkowie (niestety obaj już zmarli) byli jak ogień i woda - zupełnie inni.
* dziadek Edmund (Mondek) był człowiekiem, z którym można było konie kraść! bawiliśmy się w "4 pancernych", rozgrywaliśmy mistrzostwa w piłce nożnej, chodziliśmy na huśtawki do sąsiadów (ukradkiem jak nie widzieli), zimą na środku ogrodu usypywał mi wielką górę śniegu i mogłam zjeżdżać na nartach, a w barku miał zawsze cukierki miętowe i landrynki. dziadek uwielbiał wymyślać dziwne nazwy i przezwiska (np wszyscy sąsiedzi mieli przezwiska - pierąsik, rusko bomba, szpyra itp, których używany do dzisiaj, oczywiście oni ich nie znają). dziadek bardzo cieszył się na mój ślub i miał kupiony garnitur wcześniej od pana młodego... niestety dwa tygodnie przed ślubem zmarł, a w sierpniu minęło już 4 lata


* dziadek Henio to była zupełnie inna bajka. przeważnie poważny, uparty, ciągle coś dłubał przy domu, lubił opowiadać stare historyjki, grał na różnych instrumentach, śpiewał w chórze kościelnym i był budowlańcem (ponoć mam to po nim). tak naprawdę to słabo go znałam chociaż był moim dziadkiem. zmarł w zeszłym roku...

czwartek, 21 stycznia 2010

21.01.2010r - DZIEŃ BABCI
jako dziecko miałam szczęście - posiadałam obie babcie. obie chciały mi nieba przychylić i nie wiem czemu tak się dzieje, że zawsze tylko jedna jest ta "bardziej ulubiona", jak to mówiłam jak byłam mała.

* babcia Marysia (zmarła 2 lata temu) była super babcią - robiła najlepsze na świecie pulpety i ciasto z jabłkami, jak pytała "ile ci nałożyć kluzeczek" to trzeba była powiedzieć o 2 mniej, bo babcia zawsze dawała 2 w bonusie, co może niektórych zdziwić moja babcia uwielbiała piwo i grilla (a raczej rożno bo kiedyś grilla nie było), a jak byliśmy na wakacjach i długo padał deszcz to babcia zapalała papierosa i zaraz wychodziło słońce (to były nasze czary), babcia uwielbiała ład i porządek, nawet pościel w domku letniskowym była wykrochmalona i sztywna (my zawsze w pierwszą noc gnietliśmy tę pościel w kulkę, bo tak się nam lepiej spało)...

* babcia Frania (jutro będzie miała 80 lat) to moja "bardziej ulubiona" babcia chociaż nie wiem czemu. mając 2 lata mieszkałam w tym samym domu co babcia tylko na górze i w nocy potrafiłam krzyczeć, że "ja chcę do baaaa", jak już podrosłam (4-6lat) i przeprowadziliśmy się na osiedle to prawie wszystkie weekendy chodziłam spać do babci, zawsze na pytanie babci "co ci kaśko zrobić na śniadanko" odpowiadałam "jajuszko" (co znaczyła jajecznicę), wyjadałam babci ze spiżarki masło i cukier puder (najlepszy był jak były takie wielkie grudy), to babcia kupiła mi sukienkę na studniówkę i garsonkę na maturę,bo musiałam "jakoś wyglądać" w tej chwili czekam na wiadomość ze szpitala, bo babcia miała dzisiaj operację kostki...

poniedziałek, 18 stycznia 2010

wszystkie elementy aby stworzyć prezenty na dzień babci i dzień dziadka już mamy. do roboty! z przyczyny takiej, że babcia Halina (babcia Bartoszowa) czyta tego bloga zdjęcia w późniejszym terminie ;)

później...



poszliśmy w stronę ekologii i zrobiliśmy torby dla babci i dziadka (jest zaprezentowane do czego służy torba dla dziadka ;)). myślę, że się spodobają. dorzucamy jeszcze małe co nieco.

niedziela, 17 stycznia 2010

chwyciłam w końcu za maszynę i tworzę nowy projekt - konik. zobaczymy co z tego wyjdzie. myślę, że do środy skończę ;)

piątek, 15 stycznia 2010

bieganie z sankami i moja "dieta cud" działają jak na razie w ten sposób, że mam full energii i czuję się lekko. czy lżejsza jestem, to się przekonam jak wejdę na wagę. uczynię to po 9 dniach (jeszcze pięć pozostało) trwania tej "cudnej" diety. jeśli zadziała opiszę ją tutaj, obiecuję. teraz to cicho szaaaa, bo nie chcę zapeszyć (i ośmieszyć się).

czwartek, 14 stycznia 2010

bilans zaliczony. wzrost 90cm, waga 13,9kg. przy zwykłym badaniu darł się jakby go ze skóry obdzierali. wszystko dobrze. chociaż to bardziej taki "pic na wodę".
dzisiaj jedziemy na spóźniony o prawie dwa miesiące bilans dwulatka. ciekawe jak to wygląda.

środa, 13 stycznia 2010

od mojego konkursu na blogu minęło troszkę więcej niż 365 dni (bo 368 dni), ale wczoraj wysłałam do stuli to:


mam nadzieję że się spodoba ;)

poniedziałek, 11 stycznia 2010


wczoraj już po raz 18 zagrała WOŚP. na dzień dzisiejszy zebrano 36 118 272zł od ludzi dobrej woli.
huhuha huhuha nasza zima złaaaaaaaaaaaaaaa... ale przez okno wygląda pięknie


czwartek, 7 stycznia 2010

Нет, и мы вернулись
byliśmy w Zakopanym, a ja się czułam jak w jakimś rosyjskim kurorcie bo wszyscy wkoło говорили на русском языке. akurat wypadała prawosławna wigilia i nazjeżdżało tego że hoho.
nam wszystko się udało, pogoda dopisała, gubałówka podjechana, aqua park zaliczony, oscypek skosztowany. z humorami było humorzaście, ale co tam, bywa...




sobota, 2 stycznia 2010

właśnie potwierdziłam nasz wtorkowy 3 dniowy wyjazd do Zakopanego (ten wygrany)! ale się cieszę! i cieszę się jeszcze z tego że jedziemy autobusem i nie muszę się martwić o łańcuchy i nadmiar śniego jaki może spaść! a tutaj będziemy http://www.zakopaneznp.tp1.pl

piątek, 1 stycznia 2010

pierwszy wpis w Nowym Roku 2010! jeszcze raz życzę wszystkim wszystkiego najlepszego, zdrowia i błogosławieństwa w tym Nowym Roku!
to jeszcze wczorajsze balety - breakdance!